- Len! - Ja bez wahania rzuciłam się naprzód, lecz wampir zdążył złapać mnie za kołnierz.

  • Sylwia

- Len! - Ja bez wahania rzuciłam się naprzód, lecz wampir zdążył złapać mnie za kołnierz.

25 June 2022 by Sylwia

- Ty jesteś pewna? Oprzytomniałam. Odróżniać wilczych głosów ja nie potrafiłam, z takim zaś samym sukcesem mógł mi odpowiedzieć tutejszy przywódca, zdumiony najmniej niż moi towarzysze. Ile my z Rolarem przysłuchiwaliśmy się, kontynuacja nie nastapiła, nawet gałęzie nie zaszeleściły. - Nie, a ty? - W Dogewie wiedziałam, że zastać wampiry znienacka, to praktycznie niemożliwie, oni z¬ daleka wietrzą każdą żywą istotę, czy to zwierzę, czy człowiek czy inny wampir, przy czym nieomylnie ich odróżniają. Rolar pokołysał głową: - Władcy nie może nawet wyczuć Strażnik Granicy, zanim go nie zobaczy. W krzakach było jakieś zwierzę, lecz teraz odeszło, tak że proponuję przekąsić coś i położyć się spać, a ja będę nas strzegł. - Mogę postawić magiczną obronę. - Postaw obowiązkowo. Lecz bezpieczniej będzie popilnować, a mi wystarczą dwie trzy godziny snu. Jak dobrze ta twoja obrona działa? Ona nie obróci się przeciw mnie, jeżeli pośrodku nocy mi zachcę się w krzaczki? - Nie, nawet jeśli weźmie ciebie najgorsze rozwolnienie i będziesz biegać tam i tutaj co chwilę. Wszystko, co znajdowało się na polanie w czasie instalowania, staje się “swoimi”. Jeżeli zaś linię przekroczy obcy, go uderzy po nogach, odrzuci do tyłu i rozbrzmi głośny dźwięk. - Jaki właśnie? Ja w sposób nieokreślony wzruszyłam ramionami: - Najczęściej - niecenzuralny. Lub zwykłe uderzenie o ziemię. - Wisielska nas oczekuje pobudka - uśmiechnął się Rolar - zwłaszcza jeśli rozbójnicy rzucą się na nas jednocześnie. Ja jednakże postrzegę, a przed świtem pójdę na zwiady. I, jeżeli wszystko w spokoju, trochę prześpię się. Pojmowałam jego obawy. Wampiry śpią bardzo mocno – jak martwe - w dosłownym znaczeniu tego słowa. Rolar będzie potrzebował co najmniej trzech minut, by dojść do siebie, a do tego momentu obronę będę musiała razem z Orsaną podtrzymywać ja. Możliwe, tym i kierowali się rozbójnicy, którzy napadli na ambasadę podczas głuchej nocy, inaczej sześć wampirów z Lenem bez trudu położyliby całą bandę, nawet i nie dwudziestu, a trzydziestu ludzi... najprawdopodobniej, ludzie, z goryczą pomyślałam. Prawda, trupów zbójników nie widziałam, co było bardzo to dziwne - przecież oni twierdzili, że stracili siedmioro. Może, zdążyli zakopać? Czasu u nich było nie tak już dużo, dwie godziny najwięcej. Najszybciej, po prostu zaciągnęli w krzaki i zasypali gałęziami, ale po co? Bali się, że ich ktoś rozpozna? Domyśleć mi reszty przeszkodziła Orsana, której wampir zaproponował dwie kładnie za “jeden maleńki łyczek w leczniczych celach”, a w zamian otrzymał policzek. Najemnica akurat plotła warkocz i teraz, rozgniewana, potargana, sama podobna do upiorzycy, głośno zażądała zaprzestać “znęcania się nad uczciwą dziewczyną”, a niemniej oburzony Rolar sarkastycznie interesował się, w jakich to porach ukąszenie za pieniądze staje się nieprzyzwoitą ofertą. Kłótni nie zmąciły nawet dawne ciche odgłosy. Przez kilka minut oni z powodzeniem porozumiewali się znakami, lecz potem oprzytomnieli i jednocześnie popatrzyli się na mnie. talerzyki dla kota - Nie będę czarować, zanim nie pogodzicie się – odparłam zmęczona. -- Albo losy ciągnijcie, kto jedzie ze mną dalej, a kogo my zostawimy, by spać nie przeszkadzał. Oboje zawstydzenie pochylili się i rozłożyli ręce - dobrze, żadnych problemów, nawet patrzeć w jego stronę nie będę. A ja udałam, że uwierzyłam. Obudziłam się sama, bez wszelkich dźwięków i uderzeń. Tylko tylko zaczynało świtać, Orsana spała, a Ro¬lar w zamyśleniu oglądał małą latającą myszkę, wiszącą na jego palcu wskazującym. Ledwie poruszyłam się, jak ona rozwarła suchutkie łapki i z kłaczkiem szarego dymu zginęła w lesie, zgubiwszy się wśród listowia. - Stara przyjaciółka? - sennie zapytałam. - Przyjaciółka, ale nie moja- westchnął wampir. -- Niestety, pogawędzić z nią nie mogę, a nie zaszkodziłoby. Nietoperze - oczy i uszy Władców, z ich pomocą oni mogą kontrolować całą dolinę, nie wychodząc za próg swojego w domu. Jeżeli chcą, oczywiście. finanse gazeta prawna - Jeśli? - Arlisska Władczyni nie lubi latających myszy. Podejrzewam, że ona ich po prostu boi się, jak każda kobieta. - Całą dolinę, mówisz? - Ja poważnie zastanowiłam się. Magowie też potrafią patrzeć cudzymi oczyma, lecz otrzymać wyraźny obrazek z odległości większej niż jedna trzecia wiorsty mało komu udaje się. Z dźwiękiem niewiele lepiej - wiorsta maksimum. -- Lecz myszy latają tylko w nocy, a zimą zapadają w sen. - Dlatego większość kradzieży w Dogewie odbywa się właśnie zimą - uśmiechnął się Rolar - by Władca nie został jej przypadkowym świadkiem. W pewnym stopniu wiem, że Arrakktur często korzysta z usług myszek, nie tylko ze względu na ciekawość. -- Rolar zniżył głos: - Siedem lata temu wpływowy troll zabił i obrabował dwóch samotnych wampirów, mieczem ściął głowę strażnikowi, który próbował go zatrzymać, i przeciął granicę, tak że doganiać go było za późno i na próżno. Inny Władca wszcząłby długą i, najprawdopodobniej, nieskuteczną rozmowę z trollim klanem, żądając wydania przestępcy, lecz tylko nie Arrakktur. Myszy dogoniły mordercę już w Kamieńcu, pośrodku głównego placu, w sam skwar, i żywcem rozdarli go na drobne kawałeczki - na oczach setek ludzi. Był okropny dyplomatyczny skandal, nieomal krok do ogłoszenia wojny, dlatego że trolle zgodziły się wziąć odwet za mord wspólnika, a Władca i słyszeć o niej nie chciał. Choć bardzo to dziwny, koniec końców trolle uznali jego słuszność i nawet uszanowali - u nich, w gruncie rzeczy, bardzo proste obyczaje, i zabytkowy obyczaj “krew za krew” kwitnie na zupełnie prawnych założeniach. Lecz po tym wypadku Lena zaczęli się bać nawet właśni Seniorzy, nie mówiąc już o ludziach. Gdyby wróg, który zabił trzech moich przyjaciół, miał mi się wymknąć, głęboko splunęłabym, że o mnie nie pomyślał. Lecz głośno powiedziałam: - Z człowiekiem czy wampirem on nigdy bym tak nie postąpił, jestem pewna. Są przecież i inne sposoby, nie takie... widowiskowe. Najemnicy, na przykład. - popatrzyłam na spokojnie śpiącą Orsanę, lecz wyobrazić sobie ją w ciemnym zaułku, z zimną krwią wbijającą zatruty sztylet pod serce przechodzącemu obok trollowi, nie mogłam. - Słusznie. Trolle uznają tylko grubą siłę, i on im ją pokazał. Szkopół w tym, że ją zobaczyli nie tylko oni, i mało kto zna Arrakktura w takim stopniu dobrze, by nazywać go Lenem. - On się nie pojawił? - Nie, chociaż wilki całą noc łaziły nieopodal i oblizywały się na nasze konie. Dobra, budź swoją przyjaciółkę, będziemy jeść śniadanie i zbierać się. Zbudzić Orsanę okazało się nie tak łatwo. Zazwyczaj najemnica podskakiwała od lekkiego stuknięcia w ramię, a teraz trzeba było nieomal kopać ją nogami. - Ty nie zachorowałaś? – zaniepokojona zainteresowałam się. - Nie-a - szeroko ziewnęła dziewczyna, masując przedramię, na którym odbiła się rękojeść miecza, który leżał pod kocem. -- Nie wyspałam się... - Strzegła - z przyjemnością naskarżył się Ro¬lar - ja - was, a ona - mnie. Całą noc oka nie zmrużyła! Ja, dla śmiechu przeszedłem się wokół ogniska, po oblizywałem się, skrzydła rozwinąłem... - Dla śmiechu, a jakże... - przewarczała zmieszana, lecz ani trochę nie przekonana dziewczyna - tylko czekał, póki zasnę! - Lecz nad ranem zasnęła - weselił się wampir, budując sobie ogromną kanapkę z serem i szynką. I w tym samym miejscu przypłacił za swoją zachłanność, na amen grzęznąc w niej kłami - ani tu, ani tam. Orsana niczego nie powiedziała, lecz obserwowała go z taką złośliwością, że wampir jednym rozpaczliwym szarpnięciem wydarł kanapkę, omal nie zostawiwszy w niej całej szczęki. - No i co z tych kłów? - zażartowałam. -- I przeszkadzają, i dziewczyny do rzeczy nie pocałujesz. - Jeszcze czego, całować... za to gryźć wygodnie. -- Rolar obmacał kły, uspokoił się i znów zabrał się do kanapki. Kiedy ugasiliśmy ognisko i wyszliśmy na mieliznę, słońce już wisiało nad horyzontem, migocząc na rzece złocistą ścieżką. Przy bezwietrznej pogodzie woda wydawała się nieruchoma, o jej nurcie przypominały tylko przelatujące obok szczapy drewna. - Dzionek dzisiaj będzie piękny! - rześko oświadczył wampir, dotykając wodę bosą nogą. -- O, cieplutka jak wprost od krowy krew! Teraz szybko przedostaniemy się na tamten brzeg - dobrze, on łagodnie położony. I pojedziemy dalej. - Aha, spleciemy czółenko z sitowia i kory i oddamy siebie na łaskę żywiołu- mrocznie potaknęła Orsana. - Jaki, do ducha leśnego, żywioł? - parsknął Rolar. - Obwiesimy konie odzieżą i przedostaniemy się wpław, stąd to będzie ze dwadzieścia sążni. Ty co, pływać nie potrafisz? Zespół jelita drażliwego (IBS) - Umiem - obraziła się najemnica. -- A nuż tam są pijawki? Mnie wczoraj ktoś w nogę zaczął gryźć, ledwie strząsnąć to zdążyłam! - Może, to był kraken? - przymilnie zainteresował się wampir. - Nie, pijawka - przez zęby wycedziła najemnica. -- I ona tam na pewno nie jedna! Ja z Rolarem zdumieni wymieniliśmy spojrzenia. - Orsana, a jakże ty w swoją bytność młodej wiejskiej panny bieliznę w rzece prałaś? - wydusiłam. - Tak i prałam, z mostków - przewarczała dziewczyna, lecz wymawiać się pijawkami przestała. Szybko rozebrawszy się i skręciwszy odzież w kształtny tłumoczek, ona przytroczyła go do siodła, chwyciła cugle i, w błyszczącym obłoku piany przebiegła po mieliźnie i z piskiem zanurzyła się. Pływać ona umiała, nie czepiała się końskiej szyi i nie opóźniała się od Wianka, tak że wkrótce oni stanęli na przeciwległym brzegu, dziesięć sążni poniżej dalej. Zanim weszliśmy w wodę, Rolar zwabił mnie palcem i konspiratorsko wyszeptał: - Na twoim miejscu nie zacząłbym jej ufać . Według mnie, ona coś ukrywa. - Możliwe - wzruszyłam ramionami. -- Lecz to samo można powiedzieć o każdym z nas, prawda? - Ja nie mówię, że to zdrajca lub wróg - poprawił się Rolar. – Po prostu wciąż czuję jakieś kłamstwo, kiedy ona opowiada o sobie.

Posted in: Bez kategorii Tagged: róż na policzki jak nakładać, piosenki m rodowicz, mąż martyny wojciechowskiej,

Najczęściej czytane:

foteliku zamocowanym na tylnym siedzeniu limuzyny

i prędko zapiął pasy. Carrie mogła już tylko usiąść obok Danny'ego. Nie miała innego wyjścia. R S ... [Read more...]

- W jego własnym garażu? Jackson wzruszył

ramionami. - Mówiłem, że to głupi gnojek. - Nikt nie jest aż tak głupi, Pete. - Umilkła na chwilę. ... [Read more...]

szkolenia z zakresu ochrony danych osobowych

i że ma dobrą opiekę, ale to ani trochę nie

usprawiedliwiało Carrie, która ośmieliła się zabrać dziecko do Hiszpanii, nie zawiadamiając o tym Niko- R S ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.galeria-sztuki.zgora.pl

WordPress Theme by ThemeTaste