- Pocałuj mnie.
- Ale... Och, jakie to przyjemne!... Nie obchodzi cię, że człowiek, który zabił twojego brata... będzie siedział dziś z nami przy stole? Sinclair zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Ogarnięta namiętnością Victoria zaczęła pieścić szerokie ramiona i tors męża, drżąc od jego dotyku i słów szeptanych do ucha. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wyciągnęli się na sofie. - Sin... Oboje drgnęli. W drzwiach stal Roman. - Mniejsza o to - wymamrotał zmieszany i pospiesznie cofnął się na korytarz. - Wiedziałem, że jednak do czegoś się nadaje - mruknął Sinclair i spokojnie rozpiął żonie suknię. Zsunął ją do pasa i przez chwilę całował nagie piersi Victorii, po czym sam zrzucił surdut, kamizelkę i koszulę. Victoria pomagała mu trzęsącymi się rękami, trawiona niecierpliwością. W chwili największego uniesienia spojrzeli sobie w oczy pociemniałe od żądzy. Potem długo leżeli bez ruchu, kompletnie wyczerpani. - Pognietliśmy listę gości - stwierdził w końcu Sin. Victoria się roześmiała, odgarnęła mu włosy z czoła i pocałowała czule. - Niewielka strata. - Objęła go ramionami i westchnęła. - No, dobrze. Skoro zadałeś sobie tyle trudu, spróbuję przez jeden wieczór tolerować Kingsfelda. - Dziękuję. Postaram się trzymać go z dala od ciebie. - Lepiej nie. Przecież nie chcesz, żeby ktoś nabrał podejrzeń. Ostatecznie jesteśmy grupką beztroskich, szczęśliwych hedonistów, prawda? - Bardzo szczęśliwych - szepnął jej do ucha. Czy kiedyś odważy się wyznać, że ją pokochał? Wkrótce. Gdy tylko dopadnie Kingsfelda. Gdy wypełni swój obowiązek wobec Thomasa i zyska pewność, że już nic jej nie grozi. - Jesteś bardzo przekonujący. Musnął palcem miękki, gładki policzek. - Cieszę się, że tak uważasz. Niestety muszę już iść. Mam dzisiaj jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Victoria usiadła. - Obiecaj, że zachowasz ostrożność. - Tęskniłabyś za mną? - Tak. A poza tym trzeba by inaczej usadzić gości. Sinclair zaśmiał się i schylił po rozrzucone ubranie. - Nie możemy do tego dopuścić. Jako tako doprowadziwszy się do porządku, pojechał do Izby Lordów. Dzięki jednej z pięciu butelek przedniej brandy Thomasa nakłonił urzędnika, żeby przyniósł mu odrzucone projekty sprzed dwóch lat. Poświęcił dwie godziny na przejrzenie pięciu pudeł i stwierdził, że brat napisał kilka nieudanych ustaw, ale żadna z nich nie była tak groźna dla portfeli jego kolegów parów jak szkic, który znalazła Victoria. Gdy znudzony urzędnik przestał go pilnować,