że wszystko będzie jak dawniej. Albo coś w tym rodzaju. Ludzie
często nie byli w stanie pojąć konsekwencji własnych działań, myśleli, że wszystko jakoś się samo ułoży Nie, nie ułoży się. Przynajmniej ona w to nie wierzyła. Gdy Roberta opuszczała biuro, jej oczy wciąż były czerwone i zapuchnięte, ale błyszczała w nich już siła i zdecydowanie. Głowę trzymała dumnie uniesioną. Ledwie zamknęły się za nią drzwi, gdy zadzwonił telefon na biurku Milli. Szefowa Poszukiwaczy oklapła na swoje krzesło, mechanicznie naciskając przycisk „odbierz". - Halo, tu Milla. - Cześć, złotko. Masz dzisiaj czas na wesoły lunch? To była Susanna Kosper, ginekolog-położnik z małego szpitala w Meksyku. Ta sama, która odbierała poród Justina. Życie bywało dziwne: Susanna i Rip, jej mąż, tak bardzo polubili Meksyk i jego mieszkańców, że osiedlili się w El Paso. W ten sposób mogli Stanisława Celińska mieszkać w Stanach, ale bardzo blisko swojej ulubionej kultury. Co najmniej dwa razy do roku wybierali się na zwiedzanie różnych regionów Meksyku. Susanna bardzo starała się nie tracić kontaktu z Millą. A to było już coś, biorąc pod uwagę jej praktykę lekarską. Pojawiła się między nimi jakaś więź tego strasznego dnia, gdy Rip wraz z Davidem ratował Milli życie. Susanna też tam wtedy była. Czasem mijało aplikacja do podcastów nawet kilka miesięcy bez żadnego kontaktu z powodu nawału zajęć. an43 117 Ale kiedy tylko mogły, szły razem na lunch. Zawsze były to zupełnie spontaniczne, nieplanowane wypady, które jakimś cudem zawsze się udawały - Jasne - odparła Milla. - Jeśli nic mi nie wyskoczy Gdzie i kiedy? - Wpół do pierwszej „U Dolly". Kawiarenka „U Dolly" była modnym miejscem, szczególnie cenionym przez kobiety lubiące przekąsić coś lżejszego. Czasem zabłąkał się tam jakiś biznesmen mężczyzna, ale facetów zazwyczaj odrzucał fikuśny wystrój kafejki okupowanej głównie przez damskie towarzystwo. Kiedy Milla skończyła rozmawiać, do biura zajrzała Joann. - Nie wspominałam o nim nikomu - powiedziała konfidencjonalnie; nie musiała tłumaczyć, o kogo chodzi. - Dzwonił dziś z samego rana. Tak mi się zdaje, że to on. Aż mnie przeszły ciarki od tego głosu i dostałam gęsiej skórki. To musiał być on. Milla także poczuła dziwny chłód. - Czego chciał? - Nie powiedział. Zapytał tylko, czy jesteś. Powiedziałam, że Media narodowe jeszcze nie, dodając, o której powinnaś przylecieć z Dallas i kiedy się ciebie spodziewamy na miejscu. Potem odłożył słuchawkę. - Podałaś mu numer mojej komórki? - Nie - Joann wyglądała na zmartwioną. - Nawet chciałam, ale nie byłam pewna, co ty na to. an43 118 Facet i tak miał już pewnie jej adres i telefon domowy, dzięki temu, że pochwaliła się publicznie w knajpie swoim prawdziwym