wyjątkowy. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby mama miała taką minę,
mówiąc o którymś ze swoichgości. – Mam na dzieję, że będziesz grzeczna. – Tak, mamo. – Jeśli będziesz dobrze się zachowywać, to może kupię ci tę lalkę, która tak ci się spodobała. Tę z kasztanowymi lokami, takimi jak twoje. Julianna wiedziała, o co chodzi: powinna być cicho i spełniać wszystkie polecenia. Wtedy matka mówiła, że jej córeczka jest ,,czarująca’’, i starała się jej to wynagrodzić. Zresztą nie tylko ona, ale i różni wujkowie, którzy bywali w tym domu. Zawsze przynosili ze sobą czekoladki lub zabawki i mówili, że Julianna jest ,,bardzo miła’’ albo ,,śliczna’’. A potem mama odsyłała ją do jej pokoju. Julianna miała nadzieję, że jeśli będzie naprawdę grzeczna, mama w końcu pozwoli jej zostać. Nigdy się jednak tego nie doczekała, więc zamknięta w swoim pokoju marzyła, że kiedyś to ją odwiedzą jacyś wyjątkowi goście. – Tak, mamo. Obiecuję! – To leć do siebie i pozwól mi się ubrać. John powinien tu być za parę minut. – Proszę pani! Czy nic się pani nie stało?! – Co takiego? – Julianna zamrugała oczami, ocknąwszy się ze swej zadumy. – Nic pani nie jest? – Stojąca przy lustrze kobieta schowała szminkę do torebki. – Cała pani zbladła. Jakby zobaczyła pani ducha... Julianna jeszcze raz zamknęła i otworzyła oczy. Kobieta miała brzydką, ziemistą cerę, a włosy o barwie cynamonu stanowiły jej jedyną ozdobę. Zresztą i tak nie najwspanialszą, gdy się im przyjrzeć z bliska. Jak mogła pomyśleć, że ta kuchta przypomina choć trochę jej matkę? – Nic mi nie jest – szepnęła, podchodząc do umywalki, żeby umyć ręce. – Po prostu... nie wiem, co się stało. Kobieta uśmiechnęła się i poklepała ją lekko po ramieniu. – Sama mam sześcioro dzieci. To hormony, hormony... Z czasem na pewno się pani polepszy. Tyle że dzieci to wieczne utrapienie. Kobieta zachichotała, poklepała ją jeszcze raz i wyszła. Julianna patrzyła za nią. Wspomnienie matki wciąż było w niej żywe. Czuła się bezbronna i zupełnie samotna. Pociągnęła nosem i wytarła łzy. Brakowało jej matki oraz ich przytulnego mieszkania. Tęskniła za Waszyngtonem. Chciała znowu poczuć się doceniana i... bezpieczna. Drzwi do łazienki powtórnie się otworzyły i stanęła w nich zirytowana Lorena. – Chcesz tutaj spędzić cały dzień, czy co?! Twoi klienci już parę razy pytali o ciebie! Mimo że koleżanka od razu zniknęła, Julianna skinęła głową, a następnie pospiesznie opuściła łazienkę. Pozostała część dnia ciągnęła się jej minuta za minutą, godzina za godziną. Kiedy w końcu większość popołudniowych gości wyszła, Julianna dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona i obolała. Pracowała wraz z innymi kelnerkami, uzupełniając pojemniki z przyprawami, zmywając blaty i ustawiając krzesła. Bar zamykano o trzeciej. Otwieranie go na kolację byłoby stratą czasu i pieniędzy, ponieważ ta część miasta wyludniała się całkowicie o godzinie piątej, bo o tej porze zamykano kancelarie prawnicze i inne urzędy.