Valdez w policyjnej bazie danych w okręgu Los Angeles, poszperałem głębiej i rzeczywiście

  • Sylwia

Valdez w policyjnej bazie danych w okręgu Los Angeles, poszperałem głębiej i rzeczywiście

25 June 2022 by Sylwia

– przez krótki czas była żoną Erika Judda. Erik był dekarzem, miał wypadek, spadł z wysokości czwartego piętra i umarł, zanim rozwód się uprawomocnił. – Rozwodzili się? – Złożyli pozew. – Skąd wiesz? – Bentz wyjrzał w noc. – Wszystkie urzędy są zamknięte. – Trzeba wiedzieć, do kogo zadzwonić, gdzie szukać, jak sprawdzać w sieci. Wszystko się da. – Skoro tak twierdzisz. – Owszem. A wiesz, co jest najlepsze? Nawet miał polisę ubezpieczeniowa na pięćset tysięcy dolarów. Pół miliona. A kto zgarnął całą pulę? Nie kto inny, jak jego prawie była żona. – Coś nie tak? – Firma ubezpieczeniowa nie stawiała oporów. Według danych bankowych Yolanda jest właścicielką domu w Encino i ma na koncie osiemdziesiąt tysięcy. – Montoya był z siebie Kalkulator umów o dzieło Polski Ład bardzo zadowolony. – Ta dziewczyna nie musi brać pożyczki na studia. – Dzięki – mruknął Bentz. – Zrób coś dla mnie. Dowiedz się czegoś o bracie. Fernando Valdez. Korzysta z samochodu, którym jeździła Jennifer. Pomieszkuje z siostrą i szwagrem, ale teraz przepadł jak kamień w wodę. – Zobaczę, co się da zrobić. – Dzięki. – Wisisz mi piwo... Nie, chwileczkę, dług rośnie. Doszło już do połowy skrzynki. Karta Dużej Rodziny, samochód elektryczny. Co to daje? – Wchodzę w to – mruknął Bentz. – O1ivia się do ciebie nie odzywała? – Nie. A co, nie przyleciała? – Nie, wylądowała w Los Angeles, rozmawialiśmy krótko. Miała ją odebrać policjantka. Od tego czasu nie dała znaku życia. – Jesteś pewien, że przyleciała? Jeśli dzwoniła z komórki, mogła być wszędzie. – Tak, sprawdzałem, dzwoniłem do linii lotniczych. – Więc co się stało? – Nie wiem. – Bentz nie chciał się przyznawać do klęski. – Ale znajdę ją. – No pewnie – zgodził się Montoya, ale w jego głosie wyczuwało się nutę niepokoju, która odzwierciedlała obawy Bentza. Muszę się pospieszyć i trochę się denerwuję. Czuję to i wcale mi się to nie podoba. Nie chodzi o to, że mam trudności z chodzeniem; rzecz w tym, że wolę, by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Właśnie dlatego przygotowanie planu zajęło aż dwanaście lat. Dwanaście długich, bolesnych lat. Teraz nie mogę tego zepsuć, myślę sobie. Rozbieram się w kajucie na łodzi i widzę swoje odbicie w wąskim lustrze. Jestem w dobrej formie, lepszej niż się spodziewają ci, którzy mnie znają. Latami pracowałam nad muskulaturą, nad takim wyglądem. Jak wiele innych rzeczy w moim życiu, moja siła i wygląd to efekt cierpliwości, wytrwałości i determinacji. Nie na darmo rzuciłam palenie. Czasami jednak trzeba ryzykować, działać pod wpływem impulsu. To wykańczające, myślę sobie, upychając włosy pod czapeczką baseballową. Tak więc po chwilach ryzyka muszę odzyskać równowagę, skupić się, przypomnieć, co jest moim celem. Naciągam dres, zapinam suwak kurtki, schodzę z pokładu. O tej porze nikogo tu nie ma, japoński masaż twarzy więc bez świadków przemykam do samochodu. Na tylnym siedzeniu Sherry jest gotowa do drogi. Obok niej leżą jej ubrania, odznaka i torebka. – Spokój zapewniam ją. Co chwila zerkam w boczne lusterko i jadę z nią w ślepą uliczkę, oddaloną mniej więcej półtora kilometra od restauracji, w której wcześniej się z nią spotkałam. Znamy się od lat i wielka szkoda, że musiałam ją zabić, ale prawda jest taka, że zawsze mnie wkurzała. Co to za policjantka bez jaj? Parkuję w zaułku i wycieram wszystkie powierzchnie na wszelki wypadek, na wypadek, gdybym w drodze z restauracji zostawiła odciski palców. Rzucam rękawiczki na tylne

Posted in: Bez kategorii Tagged: piotr gessler wiek, paznokcie wesele, york rasa psa,

Najczęściej czytane:

23

- Oczywiście - wtrąciła się Morrisette. Rzuciła swemu partnerowi ostrzegawcze spojrzenie. - Wolałabym, żeby nie była pani sama - powiedziała, delikatnie dotykając jej ręki i niechcący uciskając rany. Caitlyn zacisnęła zęby z bólu. Ostatnia rzecz, której pragnęła, to być teraz z kimś. No, może poza Kelly. - Mogę zadzwonić do którejś z moich sióstr lub do brata. - Obiecuje pani? - Tak. Dam sobie radę. - Kłamczucho! Nigdy nie dajesz sobie rady! Reed popatrzył sceptycznie, ale policjantka spojrzała na niego surowo, dając mu do zrozumienia, żeby nie protestował. Marszcząc brwi, Reed zatrzasnął notatnik. - Moglibyśmy zadzwonić w pani imieniu. Do kogoś z rodziny. - Podrapał się w brodę i zamyślił, patrząc przez okno na wiszący na magnolii, wolno obracający się karmnik dla ptaków. Na cienkiej gałęzi siedział kardynał, skubiąc zawzięcie malutkie nasionka. - Będzie pani kogoś potrzebowała. Gdy wyjeżdżaliśmy, w domu pani męża pojawiło się już kilku dziennikarzy. Serce jej zamarło. - Dziennikarze? - Szybko zorientują się w sytuacji i przyjadą tutaj - zauważył trzeźwo. - Cudownie. - Spotkanie z policją było już wystarczająco trudne; nie wyobrażała sobie rozmowy z prasą. Nie teraz. - Na pani miejscu nie rozmawiałbym z nimi. Nie ma obawy. Detektyw Morrisette przytaknęła i założyła okulary. - Potrafią być okropni. Niech pani pozwoli nam do kogoś zadzwonić. Do przyjaciółki, siostry czy brata. Nie powinna pani zostawać teraz sama. - Nie, wszystko w porządku... - Idiotyczne zdanie. Już nigdy nic nie będzie w porządku. I pewnie nigdy nie było. Josh nie żyje, sypialnia ledwo doszorowana z krwi i do tego ten sen... Czy to był sen? Gdyby tylko mogła dodzwonić się do Kelly. Może ona wie, co się u diabła stało zeszłej nocy. Zmusiła się do uprzejmego, ale smutnego uśmiechu. - Zadzwonię do brata, do Troya. Pracuje w centrum, w banku. - Gdy odprowadzała ich do drzwi, na twarzach policjantów malował się sceptycyzm. - Jest sobota - zauważył Reed. - Banki są chyba nieczynne. - Ale nie Montgomery Bank and Trust - powiedziała, spoglądając na zegar. Będzie czynny jeszcze przez kilka godzin. Takie zasady wprowadził jej dziadek wiele lat temu. - Mogę zadzwonić do brata. Dam sobie radę. - Sama nie wierzyła w to, co mówi. - Pozbieram się, potrzebuję tylko trochę czasu. Wydawało się, że Reed chce coś jeszcze powiedzieć, ale dostrzegł, że Morrisette szybko potrząsa głową, więc ugryzł się w język. Caitlyn patrzyła za nimi przez chwilę. Zaskrzypiała stara brama. Oskar wypatrzył kota sąsiadów czającego się na gałęzi sasafrasu i zaczął ujadać jak wściekły. Zanim udało mu się wybiec, Caitlyn przekręciła zamek i oparła się o chłodne drzwi. Musi się dowiedzieć, co wydarzyło się zeszłej nocy. Josh nie żyje. Nie żyje. Prawdopodobnie zamordowany. A ona nawet nie może przysiąc, że tego nie zrobiła. 24 Rozdział 4 Dzisiejszego ranka duchy wciąż były niespokojne. Złe. Kpiące. Syczały, miotając się w ciemnościach. Tak jak przez całą noc. Ich niespokojne ruchy nie pozwalały Lucille spać, prześladowały ją, atakowały jej umysł, gdy tylko udało jej się na moment zasnąć. Pojawiły się koło północy, wzdychając w gałęziach dębów i poruszając girlandami hiszpańskiego mchu. Zjawy szemrały przy starym kole młyńskim, które obracało się, skrzypiąc, napędzane strumieniem płynącym przez sad. Chowały się za krokwiami na drugim piętrze wspaniałej, starej, podupadającej już rezydencji, za oknem Lucille. Myślała, że odejdą wraz z ciemnością, gdy nadejdzie świt. Myliła się. Nękały ją nawet teraz, gdy sprzątała szeroki ganek Oak Hill, posiadłości Montgomerych. Wymiotła z kąta gniazdo pająków przypominające kłaczki waty. - Hej, wy tam, zabierajcie się stąd. Idźcie sobie, zostawcie mnie - wymruczała i zacisnęła usta, obserwując syna ogrodnika obcinającego zwiędłe kwiaty róż. Nie spojrzał na nią spod daszka swojej czapki, ale wiedziała, że ją usłyszał. Musiała być ostrożna. Chociaż niektórzy myśleli, że jest trochę stuknięta, że dotknęło ją szaleństwo Montgomerych, Lucille była zupełnie normalna. Nawet normalniejsza niż inni ludzie. Tylko, jak klątwa, ciążyła na niej zdolność słyszenia głosów zmarłych. A ten stary, dwupiętrowy dom z kryształowymi szybami w oknach, kryształowymi żyrandolami i ceglanym gankiem był nawiedzony. Znała imiona wielu z tych duchów, nieraz widziała je na walących się nagrobkach. Niektóre z tych złych, bezcielesnych zjaw to dusze niewolników zmarłych ponad sto lat temu, były też dusze dzieci, biedne małe duszyczki, którym nie dane było dorosnąć. Jedną cechę miały wspólną - wszystkie te złe istoty urodziły się z domieszką krwi Montgomerych w żyłach. Chciała tylko, żeby się uciszyły. By wśliznęły się z powrotem do grobów, tam gdzie ich miejsce. Ale one nie mogły, bo coś okropnego, coś bardzo złego stało się wczoraj w nocy. Lucille nie wiedziała co. Jeszcze nie wiedziała. Otarła czoło rąbkiem fartucha i spojrzała na długi podjazd, jakby spodziewając się posłańca złych wieści, choćby samego szatana. Ale późny poranek był zwodniczo spokojny. Zbyt spokojny. Głosy w głowie nie zagłuszyły szumu płynącej wody ani brzęczenia owadów. Zamiatała wokół kwietników z terakoty, w których kwitły obficie petunie i nagietki, sprawdziła, czy na palmie nie ma szkodników, i wsłuchała się w skrzeczące głosy. Lucille je słyszała, podejrzewała nawet, że inni też je słyszą; jednak za bardzo się boją, aby przyznać, że duchy zmarłych naprawdę istnieją. Caitlyn... na niej to dopiero ciążyła klątwa, biedne dziecko. Jak na jej babce Evelyn... kolejna umęczona dusza. Machając miotłą, Lucille szybko nakreśliła na piersi znak krzyża, nawet na moment nie wypadając z rytmu. Mogłaby się założyć o miesięczne zarobki, że Caitlyn też słyszy głosy, że słyszy w głowie szepty zmarłych. Tak jak Evelyn. Przerwała zamiatanie. Nadstawiła uszu. Warczała kosiarka, ogrodnik ścinał trawę przy stajniach. Piszczała wiewiórka siedząca na dębie, a z daleka dochodził szum samochodów, i mimo tych wszystkich hałasów, Lucille wciąż słyszała głosy duchów - ciche i pełne złości. Czuła, jak się ruszają, wirują, mącąc gorące powietrze, które owiewało jej policzki. Zło wydawało się zbliżać, nie potrafiła go jednak nazwać; nie wiedziała, skąd przychodzi. ... [Read more...]

str Caldwell, ...

zamordowano je gdzie indziej, a tutaj tylko ułożono i zostawiono. Musimy się dowiedzieć, do kogo należy posesja i kto wynajmuje schowki, nie tylko ósemkę, wszystkie. Sprawdź, czy jest jakiś związek z bliźniaczkami Springer. Czy ktoś widział cokolwiek podejrzanego. ... [Read more...]

Najlepsza siłownia bemowo polecana przez klientów.

62

taka intymna. - Myślę, że morderca chciał zwiększyć napięcie. Bandeaux był sparaliżowany, nie mógł się ruszać. Więc może ktoś chciał mu pokazać, jak ostrą bronią dysponuje? Może poświęcił trochę czasu, żeby go porządnie nastraszyć? Rozdział 10 Pogrzeb był dla Caitlyn wstrząsającym przeżyciem. Czuła na sobie ciężar spojrzeń dziesiątków par oczu. Nie tylko w kościele, ale i tu, na cmentarzu, kiedy pastor zakończył ceremonię modlitwą, a między chmurami zabłysły promienie słońca. Żałobnicy stali rozproszeni wokół grobu, z posępnymi twarzami, spuszczonymi oczami i schylonymi w modlitwie głowami. I cały czas szeptali między sobą. Minęły trzy dni, odkąd znaleziono ciało Josha, a zainteresowanie mediów jeszcze wzrosło. Policja najwyraźniej podejrzewała morderstwo, w każdym razie spekulacje na temat samobójstwa ucichły, choć wciąż go nie wykluczono. Na pogrzeb przyszli dziennikarze, a nieco na uboczu, oparty o pień starego dębu, stał detektyw Pierce Reed w ciemnych okularach. Caitlyn była pewna, że bacznie przyglądał się ludziom, którzy przyszli pożegnać jej męża. A może to ją obserwował? Cała ceremonia w kościele wydawała jej się surrealistyczna. Muzyka organowa, modlitwy, świece i mowa pożegnalna zdawały się nie na miejscu, podobnie jak kondukt żałobny, który przeszedł ulicami miasta na odległy stary cmentarz. Poza dwiema byłymi żonami Josh nie miał innej rodziny. Zepsuty jedynak, urodził się, gdy rodzice byli już starsi. Jego matka umarła prawie dziesięć lat temu, wkrótce po śmierci ojca. Caitlyn nie poznała nigdy nikogo z rodziny Josha. Tylko jego pierwszą żonę Maude i pasierba Gila, którzy również przyszli na pogrzeb. Nie zabrakło też Naomi Crisman ubranej w elegancką czerń. Nie zjawił się żaden wujek, żadna ciotka czy kuzyni; Caitlyn nigdy też o nich nie słyszała. Jako żona, to ona poprosiła o wydanie ciała. Przyjrzała się tym, którzy przyszli. Pierwsza żona Josha, Maude, wyglądała bardzo elegancko w luksusowym kostiumie. Twarz skryła za okularami słonecznymi i kapeluszem z szerokim rondem. Jej syn wyglądał, jakby właśnie wygrzebał się z łóżka po ciężkiej nocy zaprawionej alkoholem i prochami. Przyszedł na pogrzeb w dżinsach i koszulce firmowanej przez Ozziego Osbourna, a jego mina zdawała się mówić „odwalcie się”. Przyczesał wprawdzie włosy, ale nie przyszło mu do głowy, żeby się ogolić. Nawet nie starał się ukryć, że wolałby być gdziekolwiek, byle nie tutaj. W przeciwieństwie do matki, wiotkiej jak trzcina, Gil miał już sporą nadwagę. Brzuch wylewał mu się ze spodni. Kilka metrów dalej stała samotnie Naomi Crisman, ostatnia zdobycz Josha. Miała chyba nadzieję zostać kolejną panią Bandeaux. Wyraźnie unikała ludzkich spojrzeń, wzrok wbiła w ziemię. Miała ledwie dwadzieścia pięć lat. Ubrała się stosownie do okoliczności w czarną, wąską sukienkę, długie włosy z pasemkami spięła luźno czymś w rodzaju błysz-czących chińskich pałeczek. Często wzdychała, trudno powiedzieć, ze smutku czy z nudy. Kilka metrów dalej, na tyle blisko, żeby uważać ich za żałobników, ale jednocześnie na tyle daleko, żeby podkreślić swoją odrębność, stali Biscayne’owie. Sugar, Dickie Ray i Cricket. Wszyscy ubrani w najlepsze ciuchy. Montgomery chętnie wyparliby się pokrewieństwa, ale twarze nieprawowitych wnuków Benedicta wyraźnie świadczyły o jego zdradzie - geny dziadka odcisnęły na nich swoje piętno. Biscayne’owie mieli jaśniejsze włosy, odziedziczone po prababce, ale ich okrągłe oczy, proste i mocno zarysowane nosy oraz wydatne kości policzkowe z pewnością pochodziły od Benedicta 63 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

Niebieska plukanka do włosów - efekty
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.galeria-sztuki.zgora.pl

WordPress Theme by ThemeTaste